Ruch to zdrowie. Dziewczyny plus size też ćwiczą.

Gdy w pewnym momencie moja waga osiągnęła stan krytyczny, powiedziałam sobie: "dość!". Postanowiłam coś zmienić w swoi życiu i zmienić siebie. Dieta to jedna sprawa, ale drugą jest ruch.
Nienawidzę biegania, jest dla mnie bez sensu. Oczywiście nie krytykuję osób, które biegają. Podziwiam je. Ja po 3 minutach truchtu mam ochotę położyć się na drodze i zacząć płakać. moja kondycja nie jest słaba, o nie... ja nie mam kondycji. Jedynym sportem, jaki lubiłam w szkole była koszykówka. Jedyny sport, w którym naprawdę biegałam po boisku za piłką (mimo niezbyt okazałego wzrostu byłam całkiem niezła). Miałam więc problem co zrobić, żeby jakoś zacząć się ruszać. moje dotychczasowe przygody ze sportem kończyły się po dwóch tygodniach. Nie chciałam powtarzać tego błędu. Postawiłam na siłownię. Zaczęłam od godziny ćwiczeń, najdłużej udało mi się zostać 2 godziny (samych ćwiczeń), ale było to już po ponad miesiącu regularnego chodzenia.
Wiem, że jest wiele dziewczyn, które na siłownię chodzą codziennie, dodatkowo ćwiczą w domu i mój rekord czasowy to dla nich codzienność, ale dla mnie każda minuta to walka ze sobą. Najpierw musiałam przekonać sama siebie, że nie wyglądam jak wieloryb w stroju do ćwiczeń. Hmm... Może dla niektórych wygląd na siłowni jest istotny, dla mnie nie bardzo. Jednak chciałam uniknąć pełnych politowania spojrzeń rzucanych przez fit laski. Owszem, zdarza się, ale nauczyłam się to ignorować. Robię coś dla siebie i to jest ważne. W tej chwili, po dwóch miesiącach diety i mniej więcej regularnym odwiedzaniu siłowni (przez równy miesiąc udawało mi się być tam min. 3 razy w tygodniu) udało mi się zrzucić 8 kg. Zdrowo i dość równomiernie.Polecam ruch. Nawet dla takich leni jak ja.

Na siłowni zaczynam od orbitreku. Staram się, żeby było to najmniej 30 minut na 10 poziomie trudności. Orbitrek angażuje najróżniejsze mięśnie, więc jest dla mnie najlepszy. Później przesiadam się na rowerek, gdzie jeżdżę przez przynajmniej 20 minut na poziomie 7 lub wyższym, bądź włączam program utraty wagi. W zależności od tego ile mam czasu idę jeszcze na bieżnię (tak, przełamałam się) gdzie trochę odpoczywam podczas szybkiego spaceru (czasem nawet truchtam przez minutę), wioślarza a później schodzę na salę dla ciężarowców ;). A tam ćwiczę jeszcze mięśnie brzucha.

 Tym razem stanęło na programie gubienia wagi. Tutaj w trakcie. 
Przede mną było jeszcze jakieś 5 minut.

Nie będę ukrywać, że schodząc do szatni czuję się zmęczona, ale temu zmęczeniu towarzyszy uczucie niesamowitej radości. Kolejny raz zrobiłam coś dla swojego zdrowia, efekty obserwuję na co dzień. Gdy wchodzę po schodach na 4 piętro, na którym mieszka moja Babcia, nie łapię już zadyszki. Spacery nie sprawiają mi problemów. Noszenie butów na obcasach przestało być torturą (nie ma co ukrywać, im większe ciało tym większy nacisk na nogi, a ja nigdy jakoś nie przepadałam za wysokimi obcasami, więc nie jestem do tego przyzwyczajona). Ponadto niektóre ciuchy już są na mnie za duże, a w inne wreszcie zaczęłam się mieścić. Najważniejsze dla mnie jest jednak to, że w lustrze widzę dziewczynę, która uśmiecha się do mnie, bo wie, że to co robi jest świetne.

Po wyjściu z siłowni jestem zmęczona.
Owszem, nie wyglądam jak supermodelka, widać fałdki tłuszczu itd. ale czuję się ze sobą coraz lepiej.

Dziewczyny, nie bójcie się siłowni. Naprawdę nie gryzie. Spokojnie poznacie wszystkie sprzęty, a jak będziecie mieć pytania, to na pewno znajdzie się ktoś, kto Wam pomoże. Nie bójcie się pytać.Bądźcie piękne, bądźcie zdrowe, róbcie coś dla siebie i swojego zdrowia. Nigdy dla innych. Chudnięcie dla innych nie jest dobrą motywacją, o ile same tego nie czujecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram

Copyright © 2016 Od A do Z... , Blogger